Kącik Poetycki

ALEKSANDRA JEDLIŃSKA, kl. 1A

„Tyle miejsc...”

 

Tyle jest miejsc przeze mnie odkrytych

Krzykliwych, jaskrawych, brudnych

Nie moich

Nie moje w nich czerwone światło, skrzyżowanie, sąsiad

 

U mnie jest inaczej

Nie ma sygnalizacji

Jest niewiele skrzyżowań

Sąsiada dobrze znam, życzliwy to pan

 

Chlewickie ziemie – moje – wymarzone

Tu Kościół pięknie zdobiony i bliski

I zamek tajemnicą owiany

I ta życzliwość, do której chce się wracać

 

Tu ślady dzieciństwa

Wspomnienia najlepszych dni

Dom rodzinny

Niebo latem bezchmurne

 

Tyle jest innych miejsc

Lepszych podobno

A nie moich w ogóle

 

Ja wracam tam, gdzie uciekają problemy

Do łąk zawsze zielonych

Do moich Chlewisk ulubionych

 

Moja rozmiarów niewielkich ojczyzna

Nie jest hałaśliwym miastem, w którego szponach

Człowiek podryguje niczym marionetka

Moja mała ojczyzna to miejsce

Gdzie żyję, jak chcę

 

To miejsce – Chlewiska – źródłem wspomnień

Radosnych uśmiechów

Dziecięcych marzeń spełnionych

Porannych nabożeństw

I wieczornych spacerów

 

To miejsce, tylko moje miejsce

Jest i będzie niezastąpione

Gdzie indziej dostanę śpiew ptaka o świcie

drewnianą ławkę w parku

i dom emanujący ciepłem?

Gdzie?

 

ANGELIKA LUDEW, kl. 3C

„W świątyni pozornego spokoju”

 

Ze wszystkich drzew, blokowisk i wież

te szydłowieckie zdają się najwyższe.

Chociaż dla innych niedostrzegalne, niezajmujące

dla mnie pną się gałęziami szerokimi w kolorowych snach.

Dosięgają nieba, pomimo pozornego spokoju i stagnacji.

 

Może to w mojej głowie tworzy się ta potęga.

Może to moje zmysły tworzą zaskakujące imaginacje.

Oczy wyobraźni, mimo iż oddalone o setki kilometrów,

Widzą historię biegnącą starymi ulicami.

 

Tylko tam pozostałości wieków nabierają dla mnie

tajemniczego dostojeństwa.

Nic już tak nie ucieszy mnie

jak dotyk słonecznego piaskowca,

jak widok lśniącej wody o poranku,

jak smak jagód w lecie,

jak szelest sosen wiecznie zielonych,

jak zapach kwiecistych łąk.

Wszystko to pragnę nazwać moim domem.

Moją małą ojczyzną, którą z żalem będę musiała opuścić.

 

 

 

MAREK MICHALSKI, kl. 2D

„Różnorodność ludzkich cudów”

 

Szydłowieckich Mikołaja i Krzysztofa miasto leży uśpione,

ale chyba tylko dlatego, że jest trochę zmęczone.

Przecież zawsze tu głośno, zawsze coś się dzieje,

każdego dnia staruszek wiatr ze swą historią nam wieje.

I gotów jestem pomyśleć, że to siedziba króla,

gdyż Szydłowiec taki piękny, wszystko cię tu zaskoczy

i kościół sześćsetletni i sacrum co tam hula,

a renesansowy piękny ratusz też cię zauroczy.

 

Nawet Wit Stwosz zazdrości św. Zygmuntowi,

 że nie dał swego imienia złotemu ołtarzowi,

który mógł zrobić w jego farnym kościele,

albowiem piękno tej świątyni najmocniej emanuje w niedzielę.

Świętość widziana jest przez pryzmat modlących się ludzi,

którzy zbawienia w modlitwie szukają,

a gdy sens życia stracą, św. Zygmunt do życia ich budzi,

by pamiętali o osobach, które ich kochają.

 

Patrząc na piękny poliptyk z kościoła farnego

wiem, że kocham Jezusa dla mnie tak dobrego,

ponieważ oddał się sam jeden na śmierć męczeńską,

by zmazać mój grzech i przywarę ziemską.

Lecz mimo tego, ranimy Jezusa dla nas tak hojnego –

naszymi grzechami, które są niegodziwe,

dlatego proszę Cię Panie – daj mi Anioła wiecznego,

który przywróci mi moje czyny prawdziwe.

 

Me sercem myślenie wynika prosto z tej ziemi,

bowiem nasz piękny kościół stał się rodzajem akademii,

która mówi o prawdzie ludzkiego istnienia

i o tym, że trzeba uczyć się z ludźmi dzielenia.

Toteż chcę zachować wszystkie te dobra przymioty,

które na dobre utożsamiły się z tym miastem.

W herbie kolor pięknej bordiury bladozłoty,

który ani krzty nie był do ludzkiej hojności kontrastem.

 

Więc kościół i Kościół, którego częścią jestem

daje mi siłę, lecz raczy też testem.

Testem na godnego następcę św. Zygmunta,

który musi dzielnie i pobożnie najbliższe lata.

I tak, myśląc jak ten maluczki w obliczu Demiurga,

spoglądając na wspaniały późnorenesansowy ratusz,

zastanawiam się czy podołam, o przebiegła wiewiórka!

A tu znów Kościuszko ze swą szablą ostrą jak nóż.

 

Poszedłem rozważać swe powołanie w naszym pięknym zamku,

gdyż można tam spotkać słynną Białą damę o poranku.

Pomyślałem, że ona mi pomoże pokonać kłopoty,

bo przecież dla niej to nie jest dużo roboty.

Zwiedzając strychy i piwnice zamkowe,

czułem obecność Szydłowieckich i Radziwiłłów,

którzy zostawili po sobie portrety kolorowe

dające mi nadzieję, że będę jednak zdrów.

 

I odnalazłem nowe życiowe powołanie,

będę rozpowszechniał Szydłowca zwiedzanie.

Będę oprowadzał ludzi po pięknym naszym mieście,

a wy, jeśli tylko możecie to pomoc mi nieście.

Pokażę wszystkim ratusza piękne gzymsy i attykę

oraz gargulce co zamku strzegą nocą.

Tajne zamkowe przejście zamurowane przez pomyłkę

i relikwie św. Zygmunta co biją boską mocą.

 

O szydłowieckich Żydach też musimy pamiętać

i nie możemy powiedzieć, że się chcieli pałętać.

Dawali nam swoja kulturę i sztukę,

a także dziedzictwo, rzemiosło i naukę.

Ku pamięci tym wspaniałym osiągnięciom

mamy „Mazel Tow”, czyli Dzień Kultury Żydowskiej.

Daje on nam doświadczenia związane z ich poezją

i pomaga zrozumieć ich stosunek do ludności polskiej.

 

To wszystko Szydłowca jest wspaniałą chlubą,

gdzie możesz to zwiedzać ze swoją miłą lubą.

 


 

I miejsce - Jola Zbroszczyk

II miejsce - Angelika Ludew

III miejsce - Marta Msiołek

Wyróżnienie - Żaneta Kępa


Jolanta Zbroszczyk kl. III c

„Mój azyl”

 

Rozświetlone miasto, setek świateł drgnienie

W mej małej ojczyźnie tak ochoczo płonie,

To Szydłowca urok-to nie jest złudzenie,

Tutaj dusza w zachwycie i blasku tonie...

 

Przepiękne strony- to moje wspomnienia;

Zostały dziś po nich ślady dawnych dni,

To tutaj spełniałam swoje marzenia,

A wdzięczność w mym sercu po dzisiaj się tli.

 

Właśnie w tym parku spędzałam czas cały,

By mocniej pamiętać Szydłowiec- to miejsce;

I choć ta ziemia to skrawek tak mały,

Na zawsze się wryła w mą duszę, w me serce.

 

Ten stary kościół i ratusz i cmentarz...

Wiele pomników ku czci i pamięci;

I pewnie przybyszu o ludziach pamiętasz,

Co legli w walce, wpadając w szpon śmierci...

 

Moje miasteczko-urocze, małe,

jaką siłę dziś w sobie ma,

Wciąż pełne życia- wręcz doskonałe,

Nadal tak dumnie i godnie trwa!

 

Chcę tutaj zostać, patrzeć w niebo...

I widzieć, jak zawsze w nim swe odbicie,

Zaznawać szczęścia, unikać złego,

I spędzić tu całe moje życie!


Angelika Ludew, kl. II c

„Przebudzenie”

 

Zapisane w koronach najwyższych drzew wspomnienia:

Niedostrzegalne, fantazyjne.

Kto potrafi spojrzeć na pomnik oczami budującego?

Tylko one swoim majestatycznym płaszczem osłaniają zabytki z powagą.

Nikt już nie wie, co wydarzyło

się na dzisiejszej brukowej

polanie okrytej renesansowym cieniem.

Spowszedniałe, zapomniane kondygnacje spoglądają

na  nas błagalnie.

 

Ojczyzna ta niewielka zdaje się trwać w bezruchu.

Nostalgia i senność przekrzykują się z historią.

Jak macewy na starym cmentarzu patrzą przez kraty na nowe życie.

Jeden szept, jeden zachwyt - sprawia, że nawet wiekowe płaskowie nabierają blasku.

 

Zachwycaj nas swym nieśmiałym pięknem!

Subtelnym blaskiem swych wód

Zaślep chociaż raz!

Musimy nauczyć się patrzeć.

I wołać, by lśniła nasza mała ojczyzna.

Oby nie usnęła kołysana melodią drzew, które śpiewają

o pozłacanych ołtarzach i wypełnionych kulturową tradycją komnatach,

do których tak naprawdę nigdy nie mogły zaglądać.

[powrót]